sobota, 26 maja 2012

12. Jeszcze gorsza wiadomość.

Cześć! :) Notka ta została napisana już dawno, ale nie dodawałam jej ze względu na to, że była beznadziejna. Teraz postanowiłam ją poprawić i wreszcie dodać. Nie zdziwię się, jeśli uznacie, że jest nudna, bądź chaotyczna, bo taka - w istocie - jest. Dodaję ją po to, aby później nie mieć z tym problemu i chcę fajnie zacząć przygodę na nowej stronce, a szybkie opublikowanie rozdziału to naprawdę ciekawy początek. :)
Mam szczerą nadzieję, że notka jednak się Wam spodoba. Liczę na szczere opinie w komentarzu, który możecie dodać klikając na ikonę 0 (bądź więcej - przyp.aut.) komentarzy, wybierając jako kto chcecie dodać komentarz (jeśli nie masz konta, wybierz Anonimowy) i wpisując treść komentarza. :)
Nie dodałam instrukcji, aby Was obrazić, czy coś, a dlatego, że niektórzy mogą nie znać się na blogspocie i nie wiedzą jak dodać komentarz. :)
A teraz kończę tę ''przedmowę'' i zapraszam do czytania notki! :D


~*~


   Kroczyłam powoli w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru z twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Cierpiałam, ale nie potrafiłam tego pokazać. Czułam się tak, jakbym została całkowicie wyprana z emocji.
   Myślałam o tym, co zrobić, aby Mike mi wybaczył. Wiedziałam, że to będzie polowanie na grubego zwierza, aczkolwiek musiałam się z nim pogodzić...Po jego stracie, moje serce nie przestawało krwawić. W ciągu jednej sekundy, jednego nietrafionego słowa, straciłam dosłownie wszystko; najbliższego mi przyjaciela i ''brata'' w jednym.
    Nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że to koniec naszej pięknej przyjaźni. Doskonale rozumiałam to, że przecież z Mike'em zaczęłam dogadywać się dopiero w tym roku szkolnym, ale połączyło nas coś niezwykłego. Coś, czego nikt inny by nie zrozumiał. Nawet Katie, czy Mary.
   One również były wspaniałe, ale zrozumiałam, że Mike to osoba, najbliższa mojemu sercu. Myślałam, że on tak samo spostrzega mnie, ale myliłam się. Nie chce mi wybaczyć. Postanowił o mnie zapomnieć.
   Gdy doszłam na miejsce, uchyliłam delikatnie portret Grubej Damy i weszłam cicho do środka. Wewnątrz panowała miła atmosfera; wszyscy wciąż świętowali zwycięstwo Gryfonów w ostatnim meczu.
   Ruszyłam w stronę swojego dormitorium, gdy Katie zagrodziła mi drogę. Spróbowałam ją wyminąć, ale znała każdy mój ruch.
- Dokąd się wybierasz? Opowiadaj jak było na szlabanie! - poprosiła przyjaciółka.
   Westchnęłam głęboko i pokręciłam głową, aby dać dziewczynie do zrozumienia, że nie mam ochoty rozmawiać na ten temat.
- Tragicznie? - skrzywiła się czarnowłosa. - Szkoda gadać?
- Nie chcę o tym mówić. Odejdź - znowu spróbowałam dostać się do środka. - Czy mogę wejść do dormitorium? - spojrzałam oschle w oczy Katie, tym samym sprawiając, że odsunęła się od przejścia.
   Wchodziłam po schodkach, gdy znowu usłyszałam znajomy głos, wypowiadający moje imię.
- Poczekaj! - Mary szybko mnie dogoniła. - I jak było?
   Ostatkami sił powstrzymałam się od uderzenia Bukater. Postanowiłam jednak, że odpowiem na to denerwujące pytanie, chociażby po to, aby się ode mnie odczepiła.
- Źle.
- A mianowicie? - dopytywała się przyjaciółka. - Zrobił ci występ przed Lewisem?
   Pokręciłam głową, myśląc w duchu, że jeszcze minuta i Mary zginie.
- Nie chciał ze mną rozmawiać - burknęłam, pragnąc położyć się spać. - Przepraszam, ale jestem zmęczona. Pójdę się położyć.
   Weszłam do dormitorium, zamykając za sobą drzwi. Rozebrałam się z codziennych ubrań i wskoczyłam w swoją wygodną piżamkę. Następnie rozczesałam włosy, aby rano nie mieć z tym problemu, i gdy szczotka przechodziła przez nie łatwo, położyłam się do łóżka.
   Próbując zasnąć, wciąż słyszałam w swojej głowie, głos Mike'a, wypowiadający te okropne słowa. My nie mamy o czym rozmawiać, Rose. My nie mamy o czym rozmawiać, Rose. Oznaczały one, mniej-więcej tyle samo co ''nigdy ci nie wybaczę''.
    Ale dlaczego?! Przecież wcale do niczego nie doszło. Nie spałam ze Scorpiusem. Nie było takiej opcji! Zwłaszcza, że blondyn był zbyt oczarowany miejscem, w którym się znaleźliśmy. Jak miał niby myśleć o mnie skoro wokół niego rozpościerało się miliard rzeczy, związanych ze Slytherinem?
    Musiałam wytłumaczyć to Mike'owi. Nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że to zrobię. Jeżeli zaś mi nie uwierzy, odetnę sobie rękę, na znak, że na pewno nie kłamię. Wtedy będzie musiał mi wybaczyć...
    Myśląc o tych wszystkich okropieństwach, nie wiedząc kiedy, zasnęłam.


***


    Rankiem, obudziły mnie promienie słońca, przebijające się przez wiszącą firankę. Otworzyłam najpierw jedno, a potem drugie oko. W dormitorium byłam zupełnie sama. Czyżby już była pora śniadania?
    Spojrzałam na zegarek, aby upewnić się, że nie ma jeszcze ósmej i...zamarłam. Wskazówki wskazywały na wpół do dziewiątej!
    Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i zaczęłam narzucać na siebie byle jakie ubrania. Zamiast swoich czarnych spodni, włożyłam miniówkę należącą do Katie, a zamiast szarej koszulki, fioletową bluzeczkę Mary, którą zakładała zawsze wtedy, gdy chciała poderwać jakiegoś chłopaka.
    Ubrana już, zbiegłam szybko do Wielkiej Sali i ruszyłam w stronę siedzącej Katie. Po drodze, co chwila poprawiałam swoją spódniczkę, gdyż wciąż miałam wrażenie, że widać moje pośladki.
- R-Rose? - wydukała White, na mój widok. - Co ty...co ty masz na sobie?!
    Dziewczyna z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia głośnym śmiechem.
- Nie mogłam znaleźć swoich ciuchów - szepnęłam, mocno zażenowana i zajęłam swoje miejsce.
    Wciąż czułam na sobie spojrzenia wszystkich osób. Nawet Scorpius zerkał na mnie z ukosa. Ja natomiast, siedziałam z czerwoną twarzą i skubałam zimną jajecznicę.
- Wow - wyrwało się Mary, gdy doszła do nas.
- Gdzie ty byłaś? - spytała ją Katie, ignorując minę Bukater, widzącą swoją bluzeczkę na moim ciele. - Szukałam cię.
- Siedziałam koło Kevina - wyjaśniła dziewczyna. - Tam, na stole stał indyk. Wiesz jak lubię indyka. Przy okazji - ładnie wyglądasz, Rose.
    Spuściłam wzrok, rumieniąc się. Wiedziałam, że Mary nienawidzi, gdy ktoś bierze jej ciuchy bez pozwolenia, ale znając mój stan, mogła przymknąć na to oko.
- Wybacz. Zaspałam - mruknęłam.
- Domyślam się. Normalnie nie założyłabyś takiego stroju. Zwykle wolisz swoje obskurne łachy - powiedziała Mary, nakładając sobie na talerz, kiść winogrona.
    Odstawiłam talerz z jajkami i spojrzałam ukradkiem na Mike'a. Siedział w towarzystwie swoich kolegów, którzy byli wpatrzeni w mój strój. Jedynie Lucas zachował odrobinę godności i nie pożądał mnie spojrzeniem.
- Co dzisiaj robisz? - zagadnęłam Katie, odwracając głowę od mojego byłego przyjaciela.
- Mam randkę - wyjaśniła White, uśmiechając się łobuzersko.
    Oczy Mary zaświeciły się. Moje zaś, przygasły. Miałam nadzieję, że spędzę trudne dni w towarzystwie przyjaciół, a wychodzi zupełnie co innego.
- Z kim? - zainteresowała się Bukater.
- Ach! Z takim ciachem - Katie chciała być tajemnicza. - Jego imię zaczyna się na S...
    Poczułam, że moje serce się zatrzymuje. Imię na S...Dobrze wiedziałam o kogo chodzi. Przecież Katie była w nim zakochana.
- Steven Lock? - zapiszczała Mary. - Ten przystojny Puchon?!
- Scorpius Malfoy - poprawiłam Bukater, wyręczając za to White, która spuściła wstydliwie wzrok. - Katie umawia się ze Scorpiusem.
    Mary z kamienną twarzą, patrzyła to na mnie, to na Katie, czekając na reakcję, którejś z nas. Nie doczekawszy się jednak, sama podjęła to ryzyko i się odezwała :
- Od kiedy to ty się z nim spotykasz? - to pytanie skierowała do Katie.
- Od niedawna - wyjaśniła czarnowłosa. - To tylko chwilowe.
    Zacisnęłam mocniej pięści. Zamierzała go wykorzystać, a potem zostawić?
- Chcę tylko sprawdzić, czy...
- ...Scorpius jest dobry w łóżku? - wypaliłam, czując narastającą złość.
- CO?! - Katie była wzburzona. - Myślisz, że zrobiłabym coś takiego?!
    Już chciałam odszczeknąć, że White z tego słynie, ale postanowiłam nie wzniecać nowej kłótni.
- Nie, nie. Przepraszam. Coś mnie napadło - mruknęłam, wstając. - Może lepiej będzie, jak sobie pójdę. Smacznego wam życzę.
    Wybiegłam z Wielkiej Sali z trudem zatrzymując łzy. Ruszyłam w stronę Pokoju Życzeń, gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki.
    Obawiając się najgorszego, odwróciłam się na pięcie i...ujrzałam Scorpiusa. Stał z zatroskaną miną. Zapewne widział moją reakcję na wiadomość o jego randce z moją przyjaciółką i postanowił uświadomić mi, że to nic wielkiego. Takie tam zwykłe spotkanie.
- Rose. Ja jej nie kocham - oznajmił po chwili blondyn. - Kocham tylko jedną dziewczynę.
    No tak. Cece. Jak mogłam o niej zapomnieć?
- I jak ona zareagowała na wieść, że masz randkę z Katie? - spytałam cicho.
- Póki co, jest smutna - odpowiedział chłopak, podchodząc do mnie bliżej.
    Moje tętno przyspieszyło.
- To przekaż jej...eee...że wiem co czuje. Sama doznałam tego niejednokrotnie. To...to takie wredne uczucie - plątałam się, bo Scorpius był coraz bliżej.
- A jak się ono nazywa? - zainteresował się, ale w głębi duszy, dobrze wiedział o co chodzi.
- Zazdrość - odrzekłam, bez zastanowienia.
    Malfoy udał, że się oburza.
- Wiesz, że zazdrość to pierwszy stopień do piekła?
   Pokiwałam szybko głową, cofając się.
- Tak, ale...ale ja nie pasuję do nieba. Za bardzo krzywdzę bliskich. I nie chodzi mi o krzywdę fizyczną, a psychiczną - wyjaśniłam.
    Scorpius zaśmiał się, stając w miejscu. Zauważył, że nie chcę, aby do mnie podchodził. W tej chwili byłam mu za to wdzięczna.
- Między mną, a Katie nic nie ma - podsumował. - Nie masz o co być zła.
    Parsknęłam nerwowym śmiechem.
- Ja zła? Coś ty! Nigdy w życiu! Po prostu jestem w szoku, bo...bo Katie spotyka się z Carolem - skłamałam.
- Zerwali.
- Och...Nie wiedziałam.
- Domyślam się.
    Uśmiechnęłam się blado i zapragnęłam opuścić chłopaka, byle jak najszybciej.
- Emm...To...to ja będę spadać, bo muszę...pracę domową odrobić. Z eliksirów - skłamałam po raz kolejny.
- Nic nie było zadane - zauważył Ślizgon.
- Wiem, ale...ale ja mam karę i...i muszę zrobić dodatkowe zadania - leciało kłamstwo, za kłamstwem.
- Nie pamiętam, aby profesor coś ci zadawał...
- Bo zrobił to po lekcjach. Złapał mnie na korytarzu, gdy niszczyłam jakąś miotełkę.
    Scorpius kiwnął głową na znak, że rozumie, ale wyraźnie było widać, że mi nie uwierzył. Wykorzystując chwilę ciszy, pomachałam blondynowi i odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru, ale wciąż czułam jak Malfoy odprowadza mnie podejrzliwym wzrokiem.


***


    Wieczorem, siedząc w swoim dormitorium, usłyszałam nagle pukanie do okna. Podskoczyłam jakby mnie piorun poraził i od razu spojrzałam na szybę, za którą czaiła się malutka sówka. Miała w dziobku dwie koperty, co było dziwne, bo jeszcze nigdy nie widziałam, aby te ptaki dostarczały dwa listy na raz.
   Podeszłam do okna, wpuściłam do środka sówkę i odebrałam od niej przesyłki. Rzuciłam jej jeszcze ciastko Mary, które leżało na mojej szafce i zabrałam się do rozrywania żółtej koperty, która na sto procent została wysłana przez moich rodziców. Wszędzie poznałabym koślawe pismo pana Ronalda Weasleya i piękne litery jego małżonki - Hermiony Granger-Weasley, których nazywałam po prostu tatą i mamą.
   Rozwinęłam zgnieciony na pół pergamin i zaczęłam czytać :

   Rose!
   Dawno do nas nie pisałaś, z czego nie jesteśmy zadowoleni i postanowiliśmy, że sami zrobimy pierwszy krok. 
   Otóż u nas wszystko w porządku, ale na początku miesiąca Hermiona trochę chorowała. Miała grypę żołądkową. Twierdzi, że to przez moje glutki-ruszajki, ale ja dobrze wiem, że to te paskudztwa, które co rusz przesyłają jej twoi dziadkowie (nie, nie moi rodzice). 
   Za miesiąc święta i obiecujemy ci, że napiszemy jeszcze do ciebie, aczkolwiek teraz musimy wyjaśnić ci coś bardzo ważnego : niestety w tym roku, Boże Narodzenie wraz z Hugonem, spędzicie w Hogwarcie. Spowodowane to jest tym, że wraz z waszą mamą mamy ważny wyjazd służbowy. Ponoć gdzieś w okolicy Londynu, jakiś mugol został zamordowany przez tajemniczego człowieka w czarnej pelerynie. Oczywiście w naszym języku, przez śmierciożercę. Ministerstwo obawia się, że zwolennicy Czarnego Pana wracają...
   Tylko błagam, nie mów tego dla Hugo! Nie chcemy, aby się denerwował...Dobrze wiesz, że on zawsze bał się słuchać historii o Sama-Wiesz-Kim i o śmierciożercach. Dlatego utrzymaj to w tajemnicy, zgoda? Dziękuję.
   Całujemy - tata i mama! 

   Wpatrywałam się w słowa wypisane na pergaminie i czułam jak moje serce przyspiesza. Śmierciożercy wracają...Nigdy nie sądziłam, że takie wydarzenie będzie miało miejsce w tym świecie. Wujek Harry wyraźnie dał mi do zrozumienia, że szanse na powrót zwolenników Czarnej Magii są nikłe, a raczej nie ma ich wcale. 
   Nie potrafiłam sobie wyobrazić co będzie, jeśli śmierciożercy wpadną na pomysł napadnięcia na Hogwart. Zapewne połowa moich przyjaciół poniesie śmierć...Starałam się jednak nie dopuszczać do siebie tej myśli. Chwyciłam więc drugi list, wyjęłam go i od razu wiedziałam kto go napisał - Scorpius. 

   Cześć! 
   Piszę do ciebie, bo chcę przypomnieć ci, że między mną, a Katie nic nie ma. Zaraz idę z nią na randkę, a raczej spotkanie przyjacielskie i nie chcę, abyś się denerwowała. Dlatego błagam cię - nie myśl o tym! Ja jej nie kocham! Jesteśmy znajomymi. Wolałbym iść z tobą, zamiast z nią, ale zgaduję, że nie masz na to ochoty. Rozumiem to i nie mam do ciebie żalu. 
   Liczę, że zastosujesz się do mojej prośby i nie będziesz siedziała skulona na łóżku i odliczała sekundy do powrotu Katie. Jeśli zaś zamierzasz tak robić, to wiedz, że całkiem niepotrzebnie. 
   Pozdrawiam, Scorpius Malfoy 

PS. Przechwyciłem twoją sowę i wręczyłem jej drugi list. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Do zobaczenia!

   Odłożyłam oba listy na półkę i usiadłam na swoim łóżku. Pragnęłam nie myśleć o tym, o czym napisał mi ojciec, aczkolwiek z trudem odganiałam od siebie tę myśl.
   Wciąż miałam przed oczami jak zwariowany śmierciożerca torturuje mnie, albo kogoś mi bliskiego. Jak torturuje Hugona, a ten krzyczy przeraźliwie, błagając o pomoc, której nie potrafię mu udzielić... Bałam się. Potwornie się bałam! 
   Myśląc wciąż o tym samym, doczekałam się powrotu Katie, która była rozchichotana jak nigdy. Mnie nie było do śmiechu. Położyłam się więc do łóżka, aczkolwiek nie zasnęłam. 
   Nie mogłam.  


~*~


I jak tam notka? Aż tak źle? A może dobrze? :) Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że dowiem się z Waszych komentarzy. Dlatego zachęcam do pisania ich. :) 
A teraz z góry informuję, że nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi się nowa notka, dlatego nie piszcie do mnie z pretensjami itp. To zależy od pani weny, która ostatnio mnie nie lubi...Dlatego wybaczcie, ale nie znam dokładnej daty nowego rozdziału. Przykro mi.

Kontynuacja.

Jak wspominałam na poprzednim blogu : kliknij tutaj, jeśli chcesz go przeczytać, postanowiłam pisać kontynuację opowiadania, ale na tej stronie. Nie wiem, czy wytrwam z Rose do końca, chociaż zrobię co mogę...Od razu mówię, że póki co notki będą raczej rzadko, bo dawno nic nie napisałam i straciłam wenę jeśli chodzi o Rose, aczkolwiek postaram się ją odzyskać. Na razie zachęcam do czytania 12 rozdziału, który pojawi się za jakiś czas (na pewno dzisiaj!). Informuję również, że numeracja idzie dalej, czyli od 12-ki. 

PS. Wiem, że blog nie jest jakiś piękny, ale nigdy nie umiałam robić ładnych szablonów na blogspocie. Wszystko dopiero przede mną. ;)